jan4blog jan4blog
1578
BLOG

"Elyty" językowe

jan4blog jan4blog Polityka Obserwuj notkę 14

Po obejrzeniu piątkowego wydania telewizyjnych „Wiadomości”, stwierdziłem, że jeden z moich kolegów – redaktorów miał rację. Oto naszym krajem rządzą nie elity a „elyty”. Podobne do pewnego pana doktora z lubelskiej Akademii Rolniczej, który mówił „glykolyza”, zamiast poprawnie „glikoliza”.

Taka refleksja nasuwa się po „analyzie” błędów ortograficznych prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, w japońskiej księdze kondolencyjnej. „Jednoczymy się w imieniu całej Polski w bulu i nadzieji…” – napisał prezydent. Po tym fakcie, cieszę się że na niego nie głosowałem. Skoro pisze, że w imieniu całej Polski, czyli wszystkich obywateli RP, to niechby pisał dobrze, poprawnie. Bo rozumiem, że kondolencje złożył w imieniu tej części Polaków, która niestety robi błędy. Mało, tego, Pan Prezydent był kiedyś nauczycielem. Dla mnie jest to totalna kompromitacja. 

Przy okazji szybko przypomniano „obiat”, popełniony niegdyś przez Jarosława Kaczyńskiego. Panie Prezesie, mnie uczono, abym w razie wątpliwości z pisownią próbował sobie taki wyraz jakoś odmienić. Jak to będzie? ObiaTować!?

Przecież od razu widać, że coś jest  nie tak.

W tym przypadku prawda jest naga. Nikt ze zwolenników Prezesa nie może mi zarzucić, że jest to atak na niego. Proszę Państwa, uważam, że patriotyzm, to również wiedza o właściwej pisowni w ojczystym języku. Nie tylko mesjanizm

W Polsce z kelnerem można porozmawiać w każdym języku – stwierdził swojego czasu skromny asystent techniczny z lubelskiej uczelni. On znał angielski, a samodzielni pracownicy naukowi z jego katedry już nie. I podczas wizyt delegacji zagranicznych,  obcokrajowcy myśleli, że ów technik to profesor. No bo przecież zna języki obce. Oni nie wiedzieli, że polscy profesorowie z partyjnych nominacji gadają tylko po polsku. To też już „elyty”, nie elity.

Nie dotyczy to profesorów starej daty – wywodzących się z przedwojennej inteligencji. Mój promotor, syn przedwojennego nauczyciela gimnazjum spod Warszawy, doskonale mówi po niemiecku.

Po wpisie  premiera w Izraelu, (cytujemy fragment „in on second home”), widać „że on nie rozumieć angielski”. Jakby to  stwierdził żołnierz z filmu Clinta Eastwooda, ‘Wzgórze rozdartych serc”

„W, na drugim domu”, tak z moją znajomością angielskiego przetłumaczyłbym ten fragment wpisu premiera. W Izraelu mają niezły ubaw, bo tam angielski jest w powszechnym użyciu.

W Szwajcarii, po angielsku płynnie mówił operator maszyn do prac leśnych, podobnie stary handlarz koni. W Niemczech, po angielsku rozmawiałem z inseminatorem bydła.

 Mój znajomy fryzjer, z pewnego lubelskiego zakładu mówi po angielsku tak, jak po polsku. Jedną ręką czesze, drugą trzyma telefon i rozmawia po angielsku.  

Po wpadce premiera widać, że mój kolega technik chyba ma rację, że największymi poliglotami są ludzie najprostsi. Co w Polsce znaczy wykształcenie? Funt kłaków?

Widać że w Polsce ‘elyty’ pozostaną „elytami”. Którym wpadki to międzynarodowy obciach. Których jedyną bronią jest nie wiedza i wykształcenie, a jakiś tam „etos”.

A ten dawno trzeba oddać do muzeum.

Bo nie „o take Polske” walczyliśmy

 

Inżynier Obserwator

jan4blog
O mnie jan4blog

Konserwatysta - klasyk z przekonania. Zwolennik normalności w naszym kraju. Myślę, oceniam i dlatego miewam kłopoty

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka